niedziela, 20 września 2015

***

Jej jak długo mnie tu nie było....
Kochane jak tam u was, wszystko dobrze.?

U mnie tak wiele się wydarzyło, że nie jestem w stanie opisać wszystkich wydarzeń dlatego napisze najbardziej istotnych.
W ostatnim poście pisałam, że pracuję w restauracji, ale to już się zmieniło 13 lipca. W tedy właśnie wracałam o 1 w nocy z pacy i miałam wypadek samochodowy, znajomy który mnie odwoził chciał się popisać i wjechał w zakręt z prędkością ponad 120/h.... niestety zabrakło mi zakrętu. Wylądowałam w szpitalu.... skręcenie kręgosłupa szyjnego, skręcony obojczyk, zwichnięcie barku i naderwanie jego wiązać, uraz głowy, klatki piersiowej i długo mogłabym tak wymieniać. Ale to już nie jest ważne. Żyję.
Od prawie 3 tyg pracuje jako asystentka stomatologiczna, ale jeszcze nie wiem czy tak zostanę bo czekam na decyzje z urzędy pracy czy przyznają mi staż.
Miłość...? I to zaczynają się schody. Tęsknie za D. mimo to, że już prawie pół roku nie jesteśmy razem. Chce sobie ułożyć życie z kim innym, nie mogę żyć w takiej pustce jak teraz. Od ponad roku koleguje się z A. chłopakiem który był zakochany w mojej przyjaciółce o ile mogę ją tak nazwać. Jednak ostatnio trochę się zmieniło i zaczęłam się z min spotykać tak bardziej na poważnie. Oczywiście ukrywam to przed pseudo przyjaciółką. Wiem, że ona nie chce być z A. bo kocha innego ale głupio mi bo to oni mieli być razem a nie ja z min. Po za tym A. jest o pół roku młodszy ale i tak nie jesteśmy z tego samego roku czyli ja mam 20 a on 19. Niby mi to nie przeszkadza ale.... sama nie wiem. Po za tym boje się że go zranię bo nadal myślę o D. powiedziałam m o tym ale i tak nie doszliśmy do żadnej poważnej decyzji, czy jesteśmy razem czy nie, chociaż jak jesteśmy sami lub z jego kolegą to zachowujemy się jak para.
Kochane co ja mam zrobić, ryzykować czy nie...?







sobota, 16 maja 2015

ŻYJĘ

Jestem, jestem. Nie pisze, nie komentuje waszych postów bo zwyczajnie nie mam na to czasu. Pracuje jako kelnerka 4 albo 5dni w tygodniu po 14godz wiec chyba mnie zrozumienie.
Ogólnie jest dobrze, dzięki tej pracy bardzo mało jem a dużo się ruszam. Co prawda moja waga jakoś nie spada znacząco ale mam ciągle mówi abym zaczęła jeść bo strasznie widać jak tyłek mi się zmniejszył. Brzuch też mi się zmienił, żebra mam bardziej wyczuwalne i kości biodrowe. Co prawda mam jeszcze zaokrąglony brzuszek ale to też od piwa które piję prawie codziennie po pracy :D

Ta praca pomaga mi też, nie myśleć o D.
Minęło już tyle tygodni jak nie jesteśmy razem a ja nadal tęsknie i najchętniej pobiegłabym do niego i wtuliła się w jego ramiona. Ale wiem, że nie mogę tego zrobić. W ch**j mi ciężko ale życie toczy się dalej. A wczoraj miałam urodziny, jestem już na tym świecie 20 lat i aż boje się pomyśleć co jeszcze mnie spotka.
Przygnębia mnie też fakt, że miałam ogromną nadzieję, że D napisze... a tu cisza. Wszyscy moi byli napisali, tylko nie on. Przykre, ale prawdziwe. Liczyłam, na prawdę liczyłam na wiadomość od niego. Wolałabym dostać życzenia tylko od niego a nie od reszty znajomych. Może i głupie podejście ale to boli, że napisali do mnie znajomi z którymi nie mam już zbytniego kontaktu, a nie napisał D. na którym tak mi zależy.

A jak u was kochane.? Jak wasze cele.?






środa, 8 kwietnia 2015

POŚWIĄTECZNIE


Jak dobrze, że już minęły te święta. W zasadzie to sama nie wiem czy przesadziłam z jedzeniem czy nie... No może w pierwszy dzień trochę za dużo było tego wszystkiego. Wieczorem pojechałam to naszego pobliskiego clubu. On też tam był, chwile rozmawialiśmy. Poczułam się znów taka szczęśliwa, że jest tak blisko mnie, mimo to, że powtarzał co chwile że nie jesteśmy razem. Ale w tamtym momencie nie było to dla mnie ważne. Cieszyłam się, że  zmów mogłam spojrzeć w jego oczy a on w moje, cieszyłam się, że jest na wyciągnięcie mojej dłoni. Serce śmiało mi się jak głupie, że znów dał mi niewinnego buziaka w policzek. Chciałam skakać z radości, że mogę do dotknąć i poczuć jego zapach. Ale szczęście trwało zbyt krótko. Wróciłam do domu i znów płakałam, znów tęskniłam i błagałam Boga aby D do mnie wrócił... I od tamtej świątecznej nocy każdej nocy za nim płaczę. Nie mogę przestać o min myśleć.... To tak bardzo boli, ale nadzieja trzyma mnie przy życiu.



                  



Od dziś znów trzymam się diety, znów chce zacząć ćwiczyć. Może wrócę do skakanki, bo na rower jak dla mnie jest trochę za zimno i za wietrznie.
Mój wczorajszy bilans był dość spoty, bo zjadłam jeszcze kawałek ciasta, trochę strogonowa i wieczorek kanapki. Ale miałam pracowity dzień, więc mam nadzieje że chociaż połowę kalorii spaliłam. Obiecuję, że dziś będę już całkiem dobrze. Jeszcze nie wiem co zjem, na pewno w moim bilansie pojawi się jabłko, może zjem też pomarańczę. A może zrobię sobie jabłkowy detoks, tak na rozpoczęcie poświątecznej diety. Hm....? Jeszcze nie wiem, Na razie idę zjeść jabłko bo jeszcze nic nie zjadłam dziś.



           




think before you eat. - moja tapeta na telefonie 


piątek, 3 kwietnia 2015

ŚWIĄTECZNIE


   


Nie dostałam pracy..! Miała wczoraj do mnie zadzwonić menadżerka ale nie dzwoniła, czyli sprawa jasna, że na moje miejsce mają kogoś innego.! Eh... Szkoda.
No ale życie toczy się dalej i jak nie ta praca to inna.

Dziś pokonałam setki razy swoją słabość do słodkiego. Robiłam ciasto na święta i kompletnie ni nie spróbowałam żadnej masy, a zawsze jak robiłam ciasto to co chwile podjadałam masę, karmel cokolwiek by tylko coś podjeść. Nawet mama się śmiała, że coś jest ze mną nie tak i zamiast sama próbować to jej mówiłam żeby mi powiedziała czy jest dobre czy nie. Jestem taka dumna z siebie.!!!

Pewnie w święta skuszę się na jakieś ciasto no ale w końcu są święta więc bez przesady, żeby nie zjeść kawałka ciasta. Ale obiecuje wam, że będę się trzymać tego, że jestem na diecie i nie będę się obżerać.









Wczorajszy bilans ;
jabłko - 60 kcal
3 naleśniki - 300 kcal
3 cukierki - nie wiem... ok. 300 kcal
Razem : 660 kcal

To największy bilans w tym tygodniu, nie potrzebne są w nim te cukierki,! Wiem, trochę nimi zawaliłam ale ważne, że skończyłam tylko na 3 a nie na 10.

Dzisiejszy bilans;
surówka z kapustą kiszoną i marchewką : 40 kcal
Na razie to wszystko, ale później zjem może jabłko i ewentualnie kawałeczek ryby który czeka na mnie z obiadu którego nie jadłam :)




                               



A jak u was kruszynki.? Jak przygotowania do świąt, i jakie plany, wstrzymujecie dietę czy nie.?



środa, 1 kwietnia 2015

ASPIRYNA

Cześć chudziaki.! :*
Jak wiecie w poniedziałek byłam na dniu próbnym. Sama nie wiem jak sobie poradziłam, ale wydaje mi się, że całkiem dobrze i szybko ogarnęłam co i jak mam robić. Chociaż nie ukrywam, że przez pierwszą godzinę byłam strasznie zestresowana i niestety było to widać. Jednak dziewczyny z którymi byłam okazała się strasznie w porządku i wszystko mi pokazały. Poznałam tam też dziewczynę która ma strasznie zaburzony obraz swojego ciała. Jest taka chudziutka, a jej chłopak - idiota każe jej się odchudzać. To przez niego ma kłopoty z samooceną i akceptacją siebie. Udało jej już się schudnąć 20 kg i nadal się odchudza, chodzi 2 razy dziennie na siłownie a w czasie kiedy jej nie ma na siłowni biega. Powiedzcie mi, skąd tyle siły bierze się w człowieku. Niestety nie wiem, czy kiedyś jeszcze ją spotkam, bo nie wiem czy dostanę tą prace na siłowni. Więc wszystko się okaże za kilka dni.

A jeśli chodzi o mnie i o moje bilanse to jestem z nich zadowolona.
Poniedziałek - jabłko : max. 60 kcal
Wtorek - 2 jabłka + jajecznica i kromka chleba : nie wiem, liczę ok. 400 kcal
                razem : ok. 550 kcal
Dziś - jabłko : 60 kcal + zamierzam jeszcze zjeść jedno jabłko i do tego może serek wiejski.

Jestem strasznie zadowolona z moich bilansów, nawet nie czuję głodu bo zapijam go kawą lub herbatą. W końcu czuję, że znów mogę mieć kontrolę nad jedzeniem.

I takie pytanie do was...
Czy kiedykolwiek wspomagałyście swoje odchudzanie aspiryna, czytałam, że ona pomaga w zwalczaniu tkanki tłuszczowej. Ale sama nie wiem czy to coś daję. Co o tym myślicie.?








                         Jedyne z czym sobie nie radzę, to tęsknota za D. Strasznie mi go brakuje.






sobota, 28 marca 2015

AZIZAMI

Cześć moje kochane. U mnie chyba jest trochę lepiej, dużo brakuje mi jeszcze do szczęścia ale powoli wychodzę na prostą.
W czwartek zdałam egzamin teoretyczny - dziękuję, że trzymałyście kciuki :*
Wczoraj byłam na rozmowie o pracę i uwaga... w poniedziałek idę na dzień próbny ;) i jest to praca na siłowni więc może będę mogła tam ćwiczyć po pracy. Byłoby wspaniale gdyby mi się udało z tą pracą. Mam też drugą ofertę pracy w sklepie, więc na pewno coś wypali, bo przecież nie mogę mieć takiego pecha że nigdzie się nie załapię. Bardzo potrzebuję pracy, bo dzięki temu przestanę może myśleć o D. Muszę znaleźć sobie zajęcie i się ogarnąć i przy tym zacząć chodzić na zajęcia bo dziś znów nie byłam, jutro też nie pójdę ale po świętach już muszę, muszę chodzić bo jak przyjdzie sesja to nie zdam....
Nie potrafię się zmotywować do diety, w ogóle mi to nie idzie. Niby nie jadłam jakoś bardzo dużo ale to nie była dieta taką jaką bym chciała, dlatego stanowczo biorę się za siebie.
Jutro ważenie, aż się boję co pokaże waga. Trzymajcie mocno kciuki i wy też się trzymajcie :*


         




Zagubiłam się,
 Nie mogłam zrozumieć
 co miałam, kim byłam, czułam się bezsilna
  więc daj mi swoją rękę,
daj mi swą miłość,
daj mi to, co nazywasz domem 






wtorek, 24 marca 2015

SAMOTNOŚĆ..?



Wszystko już wiem. W niedzielę napisałam do D czy może przyjechać ale odpisał, że nie da rady. Napisałam mu że chce wiedzieć na czym stoję, co on zamierza zrobić, że nie chce się codziennie zastanawiać czy będziemy razem czy nie. I dowiedziałam się, że nie jesteśmy już razem, że on chce być teraz sam bo nie wie co czuje. Napisał też, że nie jestem mu obojętna ale żebym o min teraz nie myślała i żyła swoim życiem, i jeśli kogoś poznam to żebym nie patrzyła na niego.
Strasznie mi na nim zależy, ale przecież nie zmuszę go do bycia ze mną. Mimo wszystko mam gdzieś tak w środku nadzieję, że jeszcze kiedyś będziemy razem. Nie mówię, że jutro, że za tydzień ani że za miesiąc ale może za kilka miesięcy, nawet gdyby to miało być za rok to ja do niego wrócę- o ile nadal będę mieszkać w Polsce. Po szkole czyli za półtora roku zamierzam wyjechać. Już kiedyś o tym myślałam ale będąc z D zrezygnowałam z tego planu na życie, bo on się nim stał. Chciałam i chce nadal spędzić z min swoje życie. Ale jeśli nie wrócimy do siebie to ja wyjeżdżam. Wiem, możecie pomyśleć, że to idiotyczny pomysł, ale ja zawsze jeśli coś sobie postanowię to prędzej czy później tak będzie.
Nie chce już się z kimś wiązać, nie chce się kolejny raz rozczarować. Przynajmniej nie przez najbliższe kilka lat. Będę czekać na niego, nie wiem jak długo ale na chwile obecną tylko to mi zostało. Moje dotychczasowe związki zawsze trwały dość długi czas, ale nigdy dotąd nie zależało mi tak bardzo na kimś jak na D. Zakochałam się na amen i zawszę będę go kochać.
Nie wiem czy któraś z was przeglądała moje starsze posty  ( te z maja) już w tedy pisałam o min.

Zmieniając temat... w niedziele moja waga pokazała aż 64,3 kg dwa tygodnie temu 63,2 kg.? Przytyłam przez ostatni tydzień, a może po tylko przez okres. Nie wiem. Ale jedno jest pewne. Muszę się solidnie zabrać za dietę. Wczoraj zastanawiałam się nad wróceniem do mojego zmodyfikowanego dukana na którym kiedyś dużo schudłam. Ale nie wiem, czy mam na tyle siły.

Wczoraj miałam egzamin teoretyczny na prawko. Nie zdałam.! W czwartek mam kolejny termin więc dziś i jutro muszę się uczyć aby go zdać.

To chyba tyle na dziś, Trzymajcie się kochane i dziękuję że czasem tu zaglądacie i sprawdzacie czy nadal żyję. ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥  ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥  ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ 
                                              #46295008 zdjęcie











środa, 18 marca 2015

NADZIEJA

Czy to koniec przyjaźni damsko-męskiej.?
Wczoraj pojechałam do mojego przyjaciela pogadać o D. Powiedziałam mu, że nie wiem co mam robić, że bardzo go kocham i nie chce aby nasz związek się tak skończył. On ciągle mi mówił, że skoro D tak się zachował i ma wątpliwości to żebym go olała i zapomniała o min. Powiedziałam mu, że chce iść do niego i czekać aż wróci z pracy aby z nim pogadać ale on stwierdził, że zrobię z siebie idiotkę i żebym nic nie robiła. Udało mu się, przekonał mnie i powiedziałam mu, że nie pójdę do niego. Myślałam że mówi to jako przyjaciel a przecież jest facetem to wie jak myślą faceci, dałam się nabrać. Kiedy siedzieliśmy na łóżku on mnie pocałował. Odwróciłam się i powiedziałam żeby przestał. Później mi powiedział, żebym z min była. Że żałuję, że nasz związek się rozpadł ale ja mu powiedziałam, że zależy mi na D a jeśli z min nie będę to postanowiłam, że po skończeniu studium wyjeżdżam z kraju. Kiedy skończyliśmy o tym rozmawiać siedziałam obok niego, on mnie przytulił i rozmawialiśmy jakby nigdy nic.
Wróciłam do domu i nie wytrzymałam, wiedziałam że D pracuje do 22. więc po 21 wyszłam z domu i poszłam pod jego dom, chwile na niego czekałam aż przyjechał. Był okropnie zaskoczony widząc mnie, że czekam na niego. Zapytałam go dlaczego tak się nagle zmienił, o się stało że ma wątpliwości do naszego związku, na to on odparł, że jego była znów namieszała. Znów zaczęła do niego pisać, myślę że chce do niego wrócić a on się w tym wszystkim pogubił. Powiedział też, że jeśli mamy być razem to już do końca życia dlatego chce mieć pewność co do naszego związku. Trochę go rozumiem, przynajmniej się staram bo w końcu byli ze sobą prawie 5 lat, jednak nie są razem od ponad 2 i to ona wszystko spierdoliła, miała teraz innego kolesia a ja byłam z min taka szczęśliwa i wiem, że on ze mną też. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy i odwiózł mnie do domu, kiedy wysiadałam z samochodu pocałował mnie - mam nadzieje, że to nie był ostatni raz.
Dziś napisałam o tym mojemu przyjacielowi... i nasza rozmowa zakończyła się tak, że on napisał mi iż nie możemy się przyjaźnić bo nie mogę mu ufać, on nadal mnie kocha. Wydawało mi się że mamy jasną sytuację. Zawszę mu mówiłam że to tylko przyjaźń... Nie wiem co mam teraz zrobić.
 Ta sytuacja chyba mnie przerasta. Cieszę się jednak, że poszłam do D i mogliśmy porozmawiać.
Mam nadzieję i nie chce jej tracić, że jeszcze nam się ułoży.
 
    
 
 
 

piątek, 13 marca 2015

BÓL

 
Jak wygląda świat, kiedy życie staje się tęsknotą? Wygląda papierowo, kruszy się w palcach, rozpada. Każdy ruch przygląda się sobie, każda myśl przygląda się sobie, każde uczucie zaczyna się i nie kończy, i w końcu sam przedmiot tęsknoty robi się papierowy i nierzeczywisty. Tylko tęsknienie jest prawdziwe, uzależnia. Być tam, gdzie się nie jest, mieć to, czego się nie posiada, dotykać kogoś, kto nie istnieje. Ten stan ma naturę falującą i sprzeczną w sobie. Jest kwintesencją życia i jest przeciwko życiu. Przenika przez skórę do mięśni i kości, które zaczynają odtąd istnieć boleśnie. Nie boleć. Istnieć boleśnie - to znaczy, że podstawą ich istnienia był ból. Toteż nie ma od takiej tęsknoty ucieczki. Trzeba by było uciec poza własne ciało, a nawet poza siebie. Upijać się? Spać całe tygodnie? Zapamiętywać się w aktywności aż do amoku? Modlić się nieustannie?
 
 
Nie radzę sobie, kompletnie nie radzę. Staram się panować nad emocjami, ale myśl, że już nie będziemy razem całkiem mnie zabija. Zabija bardzo powoli i boleśnie a ja nie chcę tak umierać, chcę być silna, wstać podnieść głowę i powiedzieć sobie: Będzie dobrze, skoro on tak pogrywa z Tobą to Ty pogrywaj z min. Tylko kurwa .! Ja go kocham, jest dla mnie wszystkim. Od tygodnia nic nie pisze... Ja wysłałam ostatniego sms do niego w niedziele pisząc, że strasznie tęsknię... Cisza. Nic nie odpisał.
Powiedział, że potrzebuje czasu, ale ile mam jeszcze czekać. Dzień, dwa a może miesiąc. Nie to za długo. Pomyślałam, że jeśli do końca tygodnia się nie odezwie to pójdę do niego, poczekam pod domem aż wróci z pracy i wtedy każę mu powiedzieć, co z nami, dlaczego tak nagle ma wątpliwości, co się stało, czy to moja wina....

Tak dziś już nie dałam rady, zasnęłam dopiero o 5.30 nad ranem a o 10 byłam już na nogach... Nawet udało mi się o min nie myśleć, ale po południu znów tak bardzo zatęskniłam, znów płakałam. Później zjadłam więcej niż chciałam i znów to zrobiłam. Znów wymiotowałam, teraz tylko mam wyrzuty sumienia.  Ale wiem, że jutro tego już nie zrobię, bo nie chce wymiotować.
Jest już 19.35 i zastanawiam się czy zjeść kolacje, ale już trochę za późno wiec raczej nic nie zjem tylko trochę poćwiczę.  ;)
No i tak, dzisiejszy bilans:
Kanapka z jajkiem (zjadłam samo białko)
Kotlet mielony
2cukierki pistacjowe
2tosty (zwymiotowane)
1/2 kiwi
 
 
 
 
Rzucam palenie..! Mieliśmy razem rzucić, ale zostałam z tym sama.
Tylko Wy kochane mi zostałyście :*
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

czwartek, 12 marca 2015

BĘDZIĘ LEPIEJ

Zastanawiam się kiedy znów w moim życiu będzie tak jak chce...! Do cholery z min.! Po co mi ono skoro ciągle kopie mnie po dupie.!
- Może po to abym była coraz silniejsza..?
Może...?


Znów jest źle, mój chłopak zastanawia się czy nasz związek ma sens... Nie mam z nim żadnego kontaktu, w sobotę spotkałam go przez przypadek ale nie chciał ze mna rozmawiać... Już tydzień nic nie pisze, nawet na dzień kobiet nie złożył mi życzeń. W zasadzie to nawet nie wiem czy nadal jesteśmy razem. W głębi serca mam nadzieje, że jeszcze się ułoży, a jeśli nie to oznaczać to będzie, że 8miesięcy temu popełniłam błąd zrywając z wtedy jeszcze z obecnym chłopakiem który w ogień by za mną wskoczył, tylko po to aby być z tym który po 8miesiącach ma wątpliwości.
Strasznie mnie to boli, ale już nie będę przez niego płakać, już nie mam na to sił. Jednak dzięki niemu znów nauczyłam się odreagowywać po przez ćwiczenia.
Postanowiłam schudnąć za pomocą skakania na skakance. Mam nadzieje, że mi się uda. Do tego ograniczenie kalorii i będzie fit :D
Wiem, że nie mogę się użalać nad sobą tylko tu trzeba działać, podjąć radykalne zmiany - a on niech żałuje kogo stracił... Albo chce stracić jeśli nadal nie będzie wiedział czego chce od życia.
Tak czy siak trzeba działać.!
                 
 
 
 
 
Dzisiejszy bilans:
musli z jogurtem naturalnym
pierś kurczaka z marchewką
3małe rogalik (domowej roboty)
 

Jeszcze nie liczę kalorii, pilnuję aby nie przekraczać 1000, na razie to mi wystarcza ;)
 
 
 
 
 
 



niedziela, 18 stycznia 2015

MOTYWACJA

Jak przy­jem­nie jest mieć pew­ność, że de­cyz­ja podjęta kil­ka miesięcy te­mu, oka­zała się trafną. Jak przy­jem­nie jest czuć ciepło świado­mości, że wreszcie jest się na właści­wej drodze do suk­ce­su uczuć. Jak przy­jem­nie jest poczuć włas­ne de­likat­nie bijące ser­ce już nie tyl­ko dla siebie sa­mego. Jak przy­jem­nie jest móc się dzielić swą trudną codzien­nością z dru­gim, wyb­ra­nym przez siebie człowiekiem, dzięki które­mu ta trud­ność sta­je się naj­pros­tszą na świecie ideą.

Czyż nie zadzi­wiający jest fakt, jak wiele w nas i w naszym życiu za­leży od oso­by, pełniącej rolę tej je­dynej i naj­droższej?
 
 
 
Dziś po raz pierwszy wróciłam do czytania postów kiedy pisałam kiedyś, a mianowicie do postu z 1 maja 2014r. Pamiętam ten dzień jak by to było wczoraj. To w tedy znów zmieniło się moje życie. On je zmienił, On sprawił, że tamtego dnia wszystkie wspomnienia wróciły a uczucia odżyły. Pisałam wam, że w tedy z obecnym chłopakiem jestem szczęśliwa, a mimo to po niedługim czasie postanowiłam zerwać dla innego. Podjęłam decyzje nie wiedząc czy jest ona słuszna. Mimo waszych słów, że powinnam zostać z obecnym chłopakiem zrobiłam inaczej. Bałam się, że będę żałować tej decyzji ale uczucie było silniejsze. Decyzja zapadła. I tak już jestem z chłopakiem ze wspomnień ponad 5miesięcy. Jest to związek inny niż poprzedni, mogę przyznać iż czasem brakuje mi relacji jakie dzieliły mnie z poprzednim, ale nie żałuję niczego. Teraz znów jestem szczęśliwa, wiem że to jest prawdziwa miłość, przynajmniej z mojej strony....
Jednak wczoraj usłyszałam coś czego nie powinnam usłyszeć. Zaczęliśmy się wygłupiać, i on nagle śmiejąc się powiedział że chyba mi się ostatnio przytyło.! Nie, Boże, tylko nie to. Dlaczego musiałam to usłyszeć. Zaczęłam się niby śmiać, że nie prawda. Lecz w tamtym momencie serce mi się kroiło na pół a oczy pokrywały się słonymi łzami. Jednak wiedziałam, że nie chciał mnie zranić tymi słowami. Przecież on nie wiem jak postrzegam swoje ciało. Nigdy mu o tym nie powiem, jak bardzo się nienawidzę, jak bardzo mi źle ze sobą. Ale to tylko dało mi siłę do walki. Wiem, że nie mogę się poddać. Często myślę o jego byłej z którą był ponad 4 lata, kojarzę ją tylko z widzenia, ale utkwiło mi to że była ona o połowę chudsza ode mnie... Chce jej dorównać, chce być taka jak ona. Kocham Go i boję się że będzie kiedyś chciał do niej wrócić. A ja przecież nie mogę na to pozwolić. Tak, wiem, jemu zależy teraz na mnie ale moja psychika wkręca mi różne rzeczy....
 
 
Stał się moją motywacją nie wiedząc o tym.
 
 

 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

ZMIANY

Dziś podjęłam ważną decyzję, w ostatnim poście pisałam, że jeszcze przez kilka miesięcy będę mieszkać sama w Krakowie, jednak życie postawiło mnie w takiej sytuacji, że to mój ostatni miesiąc kiedy wynajmuje mieszkanie, dziś zapłaciłam ostatni raz za wynajem. Nie sądziłam, że to tak szybko się skończy ale niestety mam prace do końca miesiąca, z czego w pracy będę jeszcze tylko jakieś 12 razy co powoduje, że od następnego miesiąca będę bez środków do życia i nie będę miała za co opłacić mieszkania. Drugą decyzję jaką dziś podjęłam to taka że rezygnuje z bycia promotorem w klubie. Nie chce się tak męczyć, chce mieć trochę czasu dla Ciebie. Może i mogłabym tak pociągnąć jeszcze przez styczeń i pracować w obu pracach ale to za bardzo mnie wykańcza, tym bardziej, że jest kiepska i nie uśmiecha mi się stać na deszczu czy mrozie nocą przed klubem.
Napisałam przed chwilą do chłopaka o tej decyzji i on sam mi powiedział, że już dawno powinnam się wprowadzić z powrotem  do domu.
Strasznie mi żal się wyprowadzać, bo mimo naszych zgryzów ze współlokatorkami to przywiązałam się do nich. Może i nie mam tu nieziemskich warunków ale to mieszkanie na pewien klimat w sobie który mi bardzo odpowiada. Chciałabym tu zostać, no ale cóż. Takie jest życie. Przynajmniej wiem, że wprowadzając się to była dobra decyzja i na pewno dużo mnie to nauczyło, a przede wszystkim zobaczyłam jak to jest żyć na własną ręke, nie prosząc się rodziców o każdą złotówkę.
Z drugiej zaś strony cieszę się, że już wracam do domu, wiadomo wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Tam mam wszystko, rodziców, chłopaka i najbliższych znajomych.

Może powinnam przetrzymać tu styczeń i ciągnąć na dwie prace żeby odłożyć kasy na życie i iść od marca do nowej pracy (dziś się dowiedziałam, że na pewno w marcu będę mieć nową prace) ale chyba to najwyższy czas aby wrócić do domu, tym bardziej, że mój chłopak jest przeciwny mojej pracy w klubie w  ogóle  mieszkania w Krakowie.

Obym podjęła dobrą decyzję. Ale tak czuję, że tak będzie dla mnie najlepiej.
 
 
 
 
 
 
 
Jeśli chodzi o dietę to zawaliłam ostatnie dni, ale to dlatego że dostałam miesiączki a w tedy ciężko mi wytrzymać bez słodyczy. A może też dlatego zawaliłam, bo nie zwracałam uwagi na to co jem...
Nie wiem już sama, ale wezmę się teraz za siebie.
 
 
 

czwartek, 8 stycznia 2015

Przegrany dzień

Zapytaj mnie jak minął mi dzisiejszy dzień.
Wiesz co Ci powiem.?
Powiem, że beznadziejnie, dzisiejszą walkę przegrałam.
Rano zapowiadało się na piękny dzień, szefowa dała mi wolne więc poszłam na zakupy, kupiłam sobie spodnie, bluze i dwie bluzki, więc mogę powiedzieć, że zakupy się udały...
Jednak kiedy wróciłam do domu przymierzałam nowe rzeczy i zobaczyłam jak okropnie w nich wyglądam - pomyślałam tylko : jesteś za gruba, wyglądasz okropnie, nawet dieta Ci nie pomoże i tak tym sposobem wyjęłam z szufladki tabliczkę czekolady i pochłonęłam ją całą.
Później pojechałam do taty do szpitala (miał mieć dziś zabieg który polega na przetykaniu żył) pobyt u niego w szpitalu jeszcze bardziej mnie przytłoczył a byłam u niego zaledwie chwile. Żeby tego było mało kiedy już od niego wracałam i przechodziłam przez pasy na mrugającym zielonym świetle zatrzymała mnie policja i mnie spisali bo stwierdzili ze wbiegłam na pasy w momencie kiedy zapaliło się już czerwone światło, ledwo ich ubłagałam żeby obeszło się bez mandatu....
Tak więc wróciłam do mieszkania ze łzami w oczach i znów powiedziałam sobie: jesteś beznadziejna...
Miałam dziś iść do klubu w którym pracuje jako promotor ale zadzwoniłam do menadżerki i powiedziałam jej że dziś nie dam rady przyjść, więc siedzę sama w pokoju bo moja współlokatorka wyjechała do domu i znów jem, a to kanapkę z dżemem a to kolejnego cukierka co chwile wychodząc do kuchni zapalić....
Ostatnie dwa dni były tak cudowne, zero słodyczy max 350kcal a dziś..?
K**wa.! Dziś jest okropnie, ale nie poddam się, nie na darmo tu wróciłam, tym razem wygram mimo że dzisiejszą bitwę przegrałam, lecz wojna się jeszcze nie skończyła a jutro znów kolejny dzień i nowe szanse na kolejne sukcesy.
             
 
 
 
 
Poprzednim razem kiedy tu byłam nie stosowałam żadnej konkretnej diety oprócz dukana, jednak tym razem będzie inaczej.... może znów mój zmieniony dukan który polegał na przestrzeganiu zasad tej diety z tym że ja w tedy liczyłam kalorie i ograniczałam je do od 350 kcal.
A może polecacie coś lepszego, coś co mnie bardzo nie wykończy, pracuje w sklepie i jako promotor a do tego uczę się zaocznie, więc musze mię troszkę energii.?
I co sądzicie o herbatach odchudzających, wczoraj kupiłam herbatę vitax na zgrabną sylwetkę.?
 
 
 
 
 
 
 
 

niedziela, 4 stycznia 2015

ZNÓW POCZĄTEK

Znów się tu znalazłam, znów ana się o mnie upomina. Weszła do mojej głowy na nowo, siedzi i plącze mi myśli, wciąż przypominając o celu który kiedyś odrzuciła. Tak, odrzuciłam go, i zapomniałam o odchudzaniu ale wraz z nowym rokiem on wrócił. Mój cel, moja ana.
Tyle czasu nie pisałam, a przecież tak dużo się zmieniło tyle rzeczy się wydarzyło. Nie wiem czy jeszcze którakolwiek z was tu zajrzy ale mam taką cichą nadzieje, że mój post zostanie przez was przeczytany i znów dacie mi siłe do wali.

Nie wiem jak zacząć, jaka dieta, ile kalorii.... Kompletnie się pogubiłam.
Wiem jedno. Teraz wygram.!
Od 3miesięcy mieszkam w Krakowie, wyprowadziłam się od rodziców i sama się utrzymuje wiec jedno jest pewne. Zero kontroli, jestem wolna mogę robić co chce. Tylko martwi mnie jedna rzecz, a mianowicie to, że za kilka miesięcy pewnie znów przeprowadzę się do domu, więc na osiągnięcie celu nie mam zbyt wiele czasu.
 
 
Dlatego proszę pomóżcie mi, wspierajmy się. Zauważyłam też, że jest dużo nowych motylków których nie znam, więc dodajcie mnie do obserwowanych. A co do tych których znam, i które pozostały, jest nas tylko garstka ale postarajmy się stworzyć tą atmosferę która gościła tu dawniej, kiedy walczyłam razem z wami. Wierze, że nadchodzi czas kiedy znów będzie dobrze, kiedy będziemy pisać o swoich postępach a kiedy jedna z nas upadnie my pomożemy się wstać i lecieć dalej w stronę wyznaczonego celu.
Powodzenie i trzymajmy się razem.
Na nowo: I will be skinny <3