niedziela, 18 stycznia 2015

MOTYWACJA

Jak przy­jem­nie jest mieć pew­ność, że de­cyz­ja podjęta kil­ka miesięcy te­mu, oka­zała się trafną. Jak przy­jem­nie jest czuć ciepło świado­mości, że wreszcie jest się na właści­wej drodze do suk­ce­su uczuć. Jak przy­jem­nie jest poczuć włas­ne de­likat­nie bijące ser­ce już nie tyl­ko dla siebie sa­mego. Jak przy­jem­nie jest móc się dzielić swą trudną codzien­nością z dru­gim, wyb­ra­nym przez siebie człowiekiem, dzięki które­mu ta trud­ność sta­je się naj­pros­tszą na świecie ideą.

Czyż nie zadzi­wiający jest fakt, jak wiele w nas i w naszym życiu za­leży od oso­by, pełniącej rolę tej je­dynej i naj­droższej?
 
 
 
Dziś po raz pierwszy wróciłam do czytania postów kiedy pisałam kiedyś, a mianowicie do postu z 1 maja 2014r. Pamiętam ten dzień jak by to było wczoraj. To w tedy znów zmieniło się moje życie. On je zmienił, On sprawił, że tamtego dnia wszystkie wspomnienia wróciły a uczucia odżyły. Pisałam wam, że w tedy z obecnym chłopakiem jestem szczęśliwa, a mimo to po niedługim czasie postanowiłam zerwać dla innego. Podjęłam decyzje nie wiedząc czy jest ona słuszna. Mimo waszych słów, że powinnam zostać z obecnym chłopakiem zrobiłam inaczej. Bałam się, że będę żałować tej decyzji ale uczucie było silniejsze. Decyzja zapadła. I tak już jestem z chłopakiem ze wspomnień ponad 5miesięcy. Jest to związek inny niż poprzedni, mogę przyznać iż czasem brakuje mi relacji jakie dzieliły mnie z poprzednim, ale nie żałuję niczego. Teraz znów jestem szczęśliwa, wiem że to jest prawdziwa miłość, przynajmniej z mojej strony....
Jednak wczoraj usłyszałam coś czego nie powinnam usłyszeć. Zaczęliśmy się wygłupiać, i on nagle śmiejąc się powiedział że chyba mi się ostatnio przytyło.! Nie, Boże, tylko nie to. Dlaczego musiałam to usłyszeć. Zaczęłam się niby śmiać, że nie prawda. Lecz w tamtym momencie serce mi się kroiło na pół a oczy pokrywały się słonymi łzami. Jednak wiedziałam, że nie chciał mnie zranić tymi słowami. Przecież on nie wiem jak postrzegam swoje ciało. Nigdy mu o tym nie powiem, jak bardzo się nienawidzę, jak bardzo mi źle ze sobą. Ale to tylko dało mi siłę do walki. Wiem, że nie mogę się poddać. Często myślę o jego byłej z którą był ponad 4 lata, kojarzę ją tylko z widzenia, ale utkwiło mi to że była ona o połowę chudsza ode mnie... Chce jej dorównać, chce być taka jak ona. Kocham Go i boję się że będzie kiedyś chciał do niej wrócić. A ja przecież nie mogę na to pozwolić. Tak, wiem, jemu zależy teraz na mnie ale moja psychika wkręca mi różne rzeczy....
 
 
Stał się moją motywacją nie wiedząc o tym.
 
 

 

poniedziałek, 12 stycznia 2015

ZMIANY

Dziś podjęłam ważną decyzję, w ostatnim poście pisałam, że jeszcze przez kilka miesięcy będę mieszkać sama w Krakowie, jednak życie postawiło mnie w takiej sytuacji, że to mój ostatni miesiąc kiedy wynajmuje mieszkanie, dziś zapłaciłam ostatni raz za wynajem. Nie sądziłam, że to tak szybko się skończy ale niestety mam prace do końca miesiąca, z czego w pracy będę jeszcze tylko jakieś 12 razy co powoduje, że od następnego miesiąca będę bez środków do życia i nie będę miała za co opłacić mieszkania. Drugą decyzję jaką dziś podjęłam to taka że rezygnuje z bycia promotorem w klubie. Nie chce się tak męczyć, chce mieć trochę czasu dla Ciebie. Może i mogłabym tak pociągnąć jeszcze przez styczeń i pracować w obu pracach ale to za bardzo mnie wykańcza, tym bardziej, że jest kiepska i nie uśmiecha mi się stać na deszczu czy mrozie nocą przed klubem.
Napisałam przed chwilą do chłopaka o tej decyzji i on sam mi powiedział, że już dawno powinnam się wprowadzić z powrotem  do domu.
Strasznie mi żal się wyprowadzać, bo mimo naszych zgryzów ze współlokatorkami to przywiązałam się do nich. Może i nie mam tu nieziemskich warunków ale to mieszkanie na pewien klimat w sobie który mi bardzo odpowiada. Chciałabym tu zostać, no ale cóż. Takie jest życie. Przynajmniej wiem, że wprowadzając się to była dobra decyzja i na pewno dużo mnie to nauczyło, a przede wszystkim zobaczyłam jak to jest żyć na własną ręke, nie prosząc się rodziców o każdą złotówkę.
Z drugiej zaś strony cieszę się, że już wracam do domu, wiadomo wszędzie dobrze ale w domu najlepiej. Tam mam wszystko, rodziców, chłopaka i najbliższych znajomych.

Może powinnam przetrzymać tu styczeń i ciągnąć na dwie prace żeby odłożyć kasy na życie i iść od marca do nowej pracy (dziś się dowiedziałam, że na pewno w marcu będę mieć nową prace) ale chyba to najwyższy czas aby wrócić do domu, tym bardziej, że mój chłopak jest przeciwny mojej pracy w klubie w  ogóle  mieszkania w Krakowie.

Obym podjęła dobrą decyzję. Ale tak czuję, że tak będzie dla mnie najlepiej.
 
 
 
 
 
 
 
Jeśli chodzi o dietę to zawaliłam ostatnie dni, ale to dlatego że dostałam miesiączki a w tedy ciężko mi wytrzymać bez słodyczy. A może też dlatego zawaliłam, bo nie zwracałam uwagi na to co jem...
Nie wiem już sama, ale wezmę się teraz za siebie.
 
 
 

czwartek, 8 stycznia 2015

Przegrany dzień

Zapytaj mnie jak minął mi dzisiejszy dzień.
Wiesz co Ci powiem.?
Powiem, że beznadziejnie, dzisiejszą walkę przegrałam.
Rano zapowiadało się na piękny dzień, szefowa dała mi wolne więc poszłam na zakupy, kupiłam sobie spodnie, bluze i dwie bluzki, więc mogę powiedzieć, że zakupy się udały...
Jednak kiedy wróciłam do domu przymierzałam nowe rzeczy i zobaczyłam jak okropnie w nich wyglądam - pomyślałam tylko : jesteś za gruba, wyglądasz okropnie, nawet dieta Ci nie pomoże i tak tym sposobem wyjęłam z szufladki tabliczkę czekolady i pochłonęłam ją całą.
Później pojechałam do taty do szpitala (miał mieć dziś zabieg który polega na przetykaniu żył) pobyt u niego w szpitalu jeszcze bardziej mnie przytłoczył a byłam u niego zaledwie chwile. Żeby tego było mało kiedy już od niego wracałam i przechodziłam przez pasy na mrugającym zielonym świetle zatrzymała mnie policja i mnie spisali bo stwierdzili ze wbiegłam na pasy w momencie kiedy zapaliło się już czerwone światło, ledwo ich ubłagałam żeby obeszło się bez mandatu....
Tak więc wróciłam do mieszkania ze łzami w oczach i znów powiedziałam sobie: jesteś beznadziejna...
Miałam dziś iść do klubu w którym pracuje jako promotor ale zadzwoniłam do menadżerki i powiedziałam jej że dziś nie dam rady przyjść, więc siedzę sama w pokoju bo moja współlokatorka wyjechała do domu i znów jem, a to kanapkę z dżemem a to kolejnego cukierka co chwile wychodząc do kuchni zapalić....
Ostatnie dwa dni były tak cudowne, zero słodyczy max 350kcal a dziś..?
K**wa.! Dziś jest okropnie, ale nie poddam się, nie na darmo tu wróciłam, tym razem wygram mimo że dzisiejszą bitwę przegrałam, lecz wojna się jeszcze nie skończyła a jutro znów kolejny dzień i nowe szanse na kolejne sukcesy.
             
 
 
 
 
Poprzednim razem kiedy tu byłam nie stosowałam żadnej konkretnej diety oprócz dukana, jednak tym razem będzie inaczej.... może znów mój zmieniony dukan który polegał na przestrzeganiu zasad tej diety z tym że ja w tedy liczyłam kalorie i ograniczałam je do od 350 kcal.
A może polecacie coś lepszego, coś co mnie bardzo nie wykończy, pracuje w sklepie i jako promotor a do tego uczę się zaocznie, więc musze mię troszkę energii.?
I co sądzicie o herbatach odchudzających, wczoraj kupiłam herbatę vitax na zgrabną sylwetkę.?
 
 
 
 
 
 
 
 

niedziela, 4 stycznia 2015

ZNÓW POCZĄTEK

Znów się tu znalazłam, znów ana się o mnie upomina. Weszła do mojej głowy na nowo, siedzi i plącze mi myśli, wciąż przypominając o celu który kiedyś odrzuciła. Tak, odrzuciłam go, i zapomniałam o odchudzaniu ale wraz z nowym rokiem on wrócił. Mój cel, moja ana.
Tyle czasu nie pisałam, a przecież tak dużo się zmieniło tyle rzeczy się wydarzyło. Nie wiem czy jeszcze którakolwiek z was tu zajrzy ale mam taką cichą nadzieje, że mój post zostanie przez was przeczytany i znów dacie mi siłe do wali.

Nie wiem jak zacząć, jaka dieta, ile kalorii.... Kompletnie się pogubiłam.
Wiem jedno. Teraz wygram.!
Od 3miesięcy mieszkam w Krakowie, wyprowadziłam się od rodziców i sama się utrzymuje wiec jedno jest pewne. Zero kontroli, jestem wolna mogę robić co chce. Tylko martwi mnie jedna rzecz, a mianowicie to, że za kilka miesięcy pewnie znów przeprowadzę się do domu, więc na osiągnięcie celu nie mam zbyt wiele czasu.
 
 
Dlatego proszę pomóżcie mi, wspierajmy się. Zauważyłam też, że jest dużo nowych motylków których nie znam, więc dodajcie mnie do obserwowanych. A co do tych których znam, i które pozostały, jest nas tylko garstka ale postarajmy się stworzyć tą atmosferę która gościła tu dawniej, kiedy walczyłam razem z wami. Wierze, że nadchodzi czas kiedy znów będzie dobrze, kiedy będziemy pisać o swoich postępach a kiedy jedna z nas upadnie my pomożemy się wstać i lecieć dalej w stronę wyznaczonego celu.
Powodzenie i trzymajmy się razem.
Na nowo: I will be skinny <3