poniedziałek, 26 maja 2014

NICOŚĆ

Po raz kolejny przepraszam was, za moją nie obecność. Siostra nie miała internetu bo ma remont w mieszkaniu i miała odłączone wi-fi. Tak jak pisałam w poprzednim poście nocowałam u niej bo od niej mam blisko do domu, od tej też pory nie wymiotuje ale też nie ograniczałam zbytnio jedzenia. Aż wstyd mi się do tego przyznawać. Gdzie się podziała moja siła walki w dążeniu do chudości. No ku*wa.! No gdzie.?!
Co jest ze mną nie tak. Było już tak dobrze, byłam tak bliska celu. Dlaczego to wszystko spieprzyłam.?
Chyba nie potrafię być silna bez was. To wy dajecie mi motywacje.

Przez czas kiedy nie pisałam jadłam ok 1000-1400 kalorii... To dużo, to bardzo dużo w porównaniu do tego ile jadłam wcześniej. Chce do tego wrócić. Musze do tego wrócić. I zrobię to.

Jest beznadziejnie, mam takie wahania nastroju... Nie wiem co się dzieje. Tak cholernie tęsknię za uczuciem kiedy chudłam...
Nawet nie mam ochoty pisać.
Czytając to pewnie się męczysz za moje nie spójne myśli, ale nie nadążam nad nimi, nie moge ich tak szybko notować, o zanim skończę pisać to zdanie kolejne juz przemijają w mojej głowie.
Pustka..? Tak, pustka i nicość.




"niektóre osoby pochłonięte tworzeniem świata, do którego nie zdoła przeniknąć żadne zagrożenie z zewnątrz, rozwijają w sposób przesadny mechanizmy obronne wobec obcych ludzi, nieznanych miejsc i nowych doświadczeń - zubażając swój wewnętrzny świat. Wtedy nieodwracalne szkody zaczyna wyrządzać Gorycz. Głównym celem ataku Goryczy -jest wola. Ludzie dotknięci tą chorobą tracą chęć do czegokolwiek i po upływie kilku lat nie są w stanie wyjść ze swego świata, bo zużyli już przecież zapasy energii na zbudowanie wysokich murów broniących dostępu do upragnionej rzeczywistości."
 

To są te obiecane zdjęcia... Ale teraz jak na nie patrze to widzę okropną tłustą świnie. Wyglądam obleśnie.





niedziela, 11 maja 2014

JUŻ NIKOMU NIE POWIEM

Jak już wczoraj wspomniałam, byłam na panieńskim. Znajome mnie nie poznały ;) Ogólnie było bardzo fajnie, nie pamiętam kiedy się tyle wytańczyłam ;P
Dużo osób zauważyło moją zmianę i mówili że świetnie wyglądam, że bardzo schudłam i wyglądam idealnie (oczywiście jak dla mnie to daleko jeszcze mi do ideału). Bardzo mnie to ucieszyło. Szkoda tylko, że po kilku kieliszkach zaczęłam rozmawiać o diecie z chłopakiem. Powiedziałam mu, że chudość jest ważniejsza od zdrowia. Głupia.! Po co ja u to powiedziałam....! No ale alkohol zrobił swoje.
Był okropnie wkurw.ony. W sumie to mu się nie dziwę. Ale spokojnie, naprawie to, muszę jeszcze trochę poudawać, że skończyłam z dietą. Jak na razie dobrze mi to wychodzi. Jem tylko w tedy kiedy ktoś widzi...
W głowie wciąć siedzi mi Ana. Ale też nadal przychodzi Mia. Dziś znów kazała mi to zrobić....
Jednak wiem, że sobie z nią poradzę. Od wtorku będę mieszkać przez jakiś czas u siostry bo dostałam pracę i dzięki temu że będę u mniej nie będę tracić czasu ani pieniędzy na dojazd do pracy. Po za tym, za wszelką cenę nie będę mogła wpuścić Mii do swego umysłu i myśli bo nie będę miała możliwości zmówić modlitwy nad toaletą.
 

Jutro postaram się dodać zdjęcie, które zrobiłam sobie przed panieńskim. ;)

 
 



Dzisiejszy bilans:
Bułka z wędliną + mandarynka
:[250]
Kanapka z malutkim kotletem : [200]
Kawałeczek pierniko ok. [100]
Parówka z 2kromkami - zwrócone
Razem [550]



sobota, 10 maja 2014

BYŁO TAK BLISKO

Tak jak w tytule, wczoraj byłam tak bliska sukcesu aby mój bilans był równy 200kcal. Ale na koniec dnia musiałam to spieprzyć. Pojechałam na rowerze do cioci gdzie poszłyśmy na godzinny spacer po lesie, szukałyśmy psa którego ktoś porzucił na opuszczonej działce. Biedak był taki wygłodzony, że moja ciocia wyniosła mu tam jedzenie. Niestety kiedy poszłyśmy go zobaczyć nie było go tam, więc pomyślałyśmy że gdzieś go znajdziemy na innej działce lub w lesie który jest tuż przy tej działce. Niestety, nie znalazłyśmy go. Wieczorem ciocia ma iść sprawdzić czy czasem nie wrócił tam... Biedna psina.. ;(
Ehh.... Ludzie są bez serca.
Kiedy wracałam do domu postanowiłam spalić troche więcej kalorii i wybrałam okrężną drogę powrotną, co skończyło się tym, że gdy wróciłam do domu zrobiło mi się tak słabo, że musiałam coś zjeść.... Mama kazała mi zjeść bułkę... No i pochłonęłam 250kcal. Nie było by jeszcze tragedii bo razem z wcześniejszą mandarynką i kanapką mój bilans wynosił 450kcal. Jednak później poszłam do koleżanki z którą bardzo rzadko się widzę i wypiłam piwo czyli ok. 250kcal. i do tego zjadłam batonika- kolejne 100ckal.
Razem : [800]
Niby nie przekroczyłam 1000kalorii ale mogło być tak pięknie. W ogóle wczoraj już nie pisałam bo troche mnie chwyciło to piwo i jak wróciłam do domu to tylko wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
Dziś też zawalę, znów będzie alkohol bo idę na panieńskie. Jak na razie zjadłam bułkę i placki ziemniaczane ok. 550 kalorii to i tak już jest sporo... więc dziś zapewne przekroczę 1000kalorii. Za to juro postaram się to odbić i zjeść jak najmniej.
Nie poddam się, mimo że czasem jem więcej to wciąż walczę, aż osiągnę swój ostateczny cel.



czwartek, 8 maja 2014

ZNÓW ONA

Dzisiejszy dzień zaliczam do udanych. Matura ustna zdana na 75% z czego bardzo się ciesze, jednak byłam taka zestresowana, że pochłonęłam pół tabliczki czekolady.... w domu obiad później 2kanapki... jeszcze później olejne 3 ale Ona znów przyszła, przypomniała mi, że mogę się ich pozbyć - przecież wystarczy zmówić modlitwę na toaletą...
Tak, wiem. Obiecałam, że już nie będę tego robić. Tak, wiem. Złamałam obietnicę... Przepraszam.
Ale muszę też przyznać, że dziś Mia mi pomogła. Kiedy przyszła do mnie poczułam się lepiej, lżej....
Boje się... Tak bardzo się jej boję, ale też nie potrafię się jej oprzeć... Znów naiwnie jej słucham. Wiem, że jest szmatą, cholerną szmatą ale dzięki jej pomocy nie przytyje.






Kochane brakuje mi was.... Przepraszam, że mnie znów nie był. Nie zostawiajcie mnie - bez was nie dam rady. Wiem, że zawiodłam ale pozwólcie mi abym mogła to naprawić.



Dziękuje tym którzy jeszcze czasem tu zaglądają
KarinRed Queen
To na was teraz zawsze mogę liczyć, 
To wam dziękuję,
Dziękuję, że mimo wszystko jesteście
<3.!
 

środa, 7 maja 2014

...

Przepraszam was, że znów mnie nie było. Nie miałam czasu tu zaglądać, nie mogłam was odwiedzać przez maturę... Wykończyła mnie... Polski źle mi poszedł ale majca jeszcze gorzej... Dziś był angielski i chociaż dziś poszło mi w miarę ok. Jutro mam polski ustny... prawie nic nie umiem, ale mam nadzieję, że sobie jakoś poradzę bo sama pisałam sobie pracę...
Ehh....
Coraz mnie was tu u mnie... Nie wiem co się dzieje... ;( Potrzebuję was, potrzebuję z całych sił. Nie daje już rady... Przez stres coraz mniej pilnuje diety... Nie przekraczam 1000 kalorii ale i tak jest kiepsko u mnie. Mam nadzieje, że szybko wróci moja dobra passa i nadal kg będą odchodzić w zapomnienie.

Jedyny plus taki, że jak zaczęłam znów więcej jeść to dostałam miesiączki, w końcu. Nie miałam prawie 3miesiące przez diete i pewnie stres też się do tego przyczynił.

Oby było znów dobrze.






czwartek, 1 maja 2014

WSPOMNIENIA

Jak minął dzisiejszy dzień..?
Hm.... Chyba dobrze. Oprócz porannej kłótni z mamą, oczywiście chodziło o dietę, ale już jest dobrze. Chyba już się trochę przyzwyczaiła, że ciągle jestem na jakiejś diecie ;)
Próbowałam się uczyć prezentacji na polski, ale kiepsko mi to szło.... oj i to bardzo kiepsko. W ogóle nie wiem jak ja zdam tą maturę, powtórzyłam zaledwie kilka lektur, majcy w ogóle nie ruszyłam od zakończenia roku szkolnego a matura już za kilka dni.!
Ale dziś nie miałam do tego głowy, zobaczymy, co już będzie.
O 14 napisała do mnie koleżanka i umówiłyśmy się na spacer. Stwierdziłam, że wolę z nią wyjść chociaż na to też nie miałam ochoty ale pomyślałam, Dziś i tak już się nic nie nauczę to chociaż spalę trochę kalorii.
I tak spacerowałyśmy prawie 3h. ;)
Koniec spaceru... I co dalej. Tak, poszłyśmy pod szkołę na plac zabaw.... I znów Go spotkałam, znów się do mnie uśmiechał. On.? Tak. Ten sam w którym byłam taka zakochana, ten za którym tak szalałam. Od ponad 2 lat coś do niego czuję, tyle razy kręciliśmy, ale gdy było już tak blisko, gdy już prawie byliśmy razem on zawsze się wycofywał. Mówił, że nie chce mnie zranić, że nie potrafi być z kimś po poprzednim związku który trwał ponad 4 lata. Że nadal ją kocha, ale kocha też i mnie.
Ok, poradziłam sobie z tym. Przecież teraz od pół roku jestem z innym, i to po raz drugi. Ale to nie jest takie łatwe, przecież nie mogę wymazać wspomnieć. To jest niemożliwe. Czy jestem teraz szczęśliwa.? Tak, jestem i to bardzo ale emocje są silniejsze.
Kiedy wróciłam do domu, On napisał do mnie. Pytał czy nadal z nim jesteś. Odpisałam, że tak i dlaczego o to pyta. Na to On odpisał mi, że już wie czego chce. Napisał, że wyglądałam dziś jak anioł i że wciąż o mnie myśli. -Teraz...?! A co było wcześniej. Tak mi zależało a on nie wiedział co ma robić. Nienawidzę takich sytuacji.... Dlaczego zawsze kiedy mam już wszystko poukładane w swoim życiu ktoś do niego wchodzi i ustawia wszystko po swojemu, nie słuchając moich sprzeciwów.!
Było tak dobrze, jestem bardzo szczęśliwa z osobą z którą teraz jestem, oboje bardzo poważnie siebie nawzajem traktujemy, ale dzisiejszy dzień przywrócił wiele wspomnień, wspomnień które wzbudzają wiele emocji.
Jedno jest pewne. Nie chce nic zmieniać, mam wspaniałego chłopaka do którego mam ogromne zaufanie, nawet większe niż do samej siebie.
Po tych sms od niego pojechałam jeszcze na rower, musiałam się uspokoić i pozbyć się szaleńczych myśli. On miał już swoje 5 min. Zawsze będę go dobrze wspominać lecz nigdy już nie będę przy jego boku.





Bilans :
bułka Dukanowa [100]
Big milk [130]
fasolka po bretońsku [250]
Razem : [480]